04 wrzesień 2020
1 List do Koryntian 1.3b-17 | Warszawa, 15.05.2018
Łaska Pana Jezusa Chrystusa i miłość Boga Ojca i społeczność Ducha Świętego niech będzie z nami wszystkimi. Amen!
Wsłuchajmy się w słowa apostoła Pawła zapisane w 3 rozdziale 1 Listu do Koryntian wersetach 1.3b-17:
3.1 Ale ja, bracia, nie mogłem przemawiać do was jak do ludzi Ducha, lecz jak do ludzi cielesnych, jak do dzieci w Chrystusie.
3.3b Dopóki przecież zazdrość i niezgoda są między wami, czyż nie jesteście ludźmi cielesnymi i czy nie postępujecie w sposób czysto ludzki?
3.4 Kiedy ktoś mówi: Ja jestem Pawła, a inny: Ja Apollosa, to czy nie jesteście tylko ludźmi?
3.5 Kim bowiem jest Apollos? Kim zaś jest Paweł? Sługami, przez których uwierzyliście, każdy zgodnie z tym, co Pan mu powierzył.
3.6 Ja zasadziłem, Apollos podlewał, ale Bóg dawał wzrost.
3.7 Tak więc ani ten, kto sadzi, ani ten, kto podlewa nic nie znaczą, tylko Bóg, który daje wzrost.
3.8 Ten zaś, kto sadzi, jak i ten, kto podlewa, stanowią jedno, a każdy otrzyma swoją zapłatę, stosownie do swojej pracy.
3.9 Wy jesteście uprawną rolą Boga, Jego budowlą.
3.10 Zgodnie z udzieloną mi łaską Boga niczym umiejętny architekt położyłem fundament, inny natomiast na nim buduje. A każdy niech zważa na to, jak buduje.
3.11 Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego niż ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus.
3.12 Czy zaś ktoś buduje na tym fundamencie ze złota, srebra, szlachetnych kamieni, drewna, trawy, słomy – 3.13 dzieło każdego stanie się jawne.
Dzień ten bowiem uczyni je jawnym, ponieważ w ogniu się objawi i dzieło każdego, jakie jest, ogień wypróbuje.
3.14 Jeżeli przetrwa dzieło, które ktoś budował, otrzyma on nagrodę.
3.15 Jeżeli czyjeś dzieło spłonie, poniesie stratę. On natomiast będzie zbawiony, tak jednak jak przez ogień.
3.16 Czy nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i że Duch Boga w was mieszka?
3.17 Jeśli ktoś niszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest bowiem święta, a wy jesteście takimi świątyniami.
Panie dziękujemy Ci za Twoje Słowo. Prosimy, niech ono w nas działa i nas zmienia zgodnie z Twoją wolą. Prosimy, aby Twój Duch nami kierował i nas prowadził w trakcie tego słuchania i głoszenia Słowa Bożego. Amen!
„Dopóki przecież zazdrość i niezgoda są między wami, czyż nie jesteście ludźmi cielesnymi i czy nie postępujecie w sposób czysto ludzki”
W Koryncie dochodziło do wielu sporów, co szczegółowo Paweł wyłuszcza w pierwszym rozdziale pierwszego listu do Koryntian; ludzie w tamtejszym kościele dzielili się na frakcje, jedni byli za jednym nauczycielem, inni za drugim. Zamiast starać się od każdego z głoszących Słowo brać to co najlepsze, dochodziło u nich do poważnych sporów i podziałów. Ważne dla nich było to, kto kogo ochrzcił i nauczał, a nie to, czego nauczał. Tymczasem Paweł nie boi się głosi, że najważniejszym wymiarem wiary jest przynależność do Chrystusa.
Jako osoby należące do mniejszości wyznaniowej, często możemy spotkać się z pytaniem: „Kim jesteś?” A chodzi zawsze o to, do jakiego Kościoła należę, jak wyglądają zwyczaje religijne naszej wspólnoty, z kim w moim kościele, zborze się identyfikuję. Dziś, podobnie jak w gminie korynckiej, większą wagę przypisujemy temu, co zewnętrzne: kto cię nauczał, czy jesteś konwertytą, czy osobą od dziecka wychowywaną w tej tradycji, co myślisz o innych zborach, kiedy ostatnio byłeś/byłaś w Zelowie, jaki jest twój stosunek do małych kielichów Wieczerzy Pańskiej, czy nowej formy odmawianej wspólnie Modlitwy Pańskiej.
Jakże dalecy jesteśmy od pytania rodzącego się z lektury Pawłowego listu: Czy rzeczywiście przynależymy do Boga poprzez Chrystusa? Być może jesteśmy pobożni, zachowujemy przykazania, modlimy się codziennie, nie kłamiemy, nie opuszczamy nabożeństw, etc. Ale czy rzeczywiście przynależymy do Boga? Czy to śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa wprowadza nas w przynależność do Boga? Albowiem wiara nie może być zredukowana do tego, co zewnętrzne.
Wszystko inne nie ma znaczenia, ale czy jesteś Chrystusowy? Czy uczyniłeś z Jego śmierci i zmartwychwstania program na swoje życie? Czy dostrzegając i akceptując swoją słabość, grzech, egoizm, chcesz, aby Chrystus dawał ci moc kochania, tak jak On kocha ciebie?
Pytania o tożsamość należą do trudnych i jednocześnie ważnych. Łatwo odpowiadać, że jest się ewangelikiem reformowanym z parafii warszawskiej, liberałem lub konserwatystą z poglądów. Ale te odpowiedzi nic nie znaczą bez wskazania na to, w jaki sposób tajemnica odkupienia Chrystusa wpisuje się w nasze życie.
Odważę się powiedzieć więcej: Etykiety typu „Jestem z …”, „Należę do …” i tym podobne są kłamstwem, jeśli nie ma w nich osobistego świadectwa przynależności do Boga przez Jezusa Chrystusa. One oszukują, bowiem wskazują na środek, a nie na cel wiary. Paweł miał odwagę napisać: „Kimże jest Apollos? Albo kim jest Paweł? Sługami, przez których uwierzyliście według tego, co każdemu dał Pan. Ja siałem, Apollos podlewał, lecz Bóg dał wzrost. Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg.” Ale czy ja mam odwagę odrzucić to, co zewnętrzne, aby dostrzec dzieło Boga zarówno w moim życiu, jak i w życiu moich bliźnich? Czy widzę wokół siebie moich bliźnich, czy może wrogów albo obojętnych mi obcych ludzi? Popatrzmy na siebie nawzajem, czy się znamy, czy chcemy sobie pomagać, a może stare urazy i niechęci nie pozwalają nam spojrzeć na siebie z miłością?
Paweł łączy niemowlęctwo w Chrystusie z cielesnością - ponieważ celem wiary jest przeobrażenie charakteru człowieka, a nie tylko zmiana myślenia. Biblia mówi, że zadaniem nowego stworzenia jest posłuszeństwo Bożej woli, aby zgodnie z nią przeobrażać naszego wewnętrznego człowieka kształtując nowy charakter zgodny z zasadami Boga. Ponieważ Koryntianie znajdują się ciągle pod względem umysłowym w stanie niemowlęcym, także rozwój ich indywidualnych charakterów jest w powijakach. Dlatego Paweł pisze jak do ludzi cielesnych - jak do ludzi o charakterach ciągle jeszcze zakorzenionych w świecie sprzed nawrócenia do Chrystusa. Stąd istniejące wśród nich kłótnie i spory...
Niestety zazdrość i niezgoda są również obecne w naszym życiu, my również potrzebujemy ciągłego przypominania o sprawach podstawowych: kim jest Chrystus? Czy Mu ufam? Ciągłe zadawanie sobie pytania: Co jest moim celem życiowym?
Kościół jest tylko (lub aż) narzędziem, środkiem, dzięki któremu możemy wzrastać w wierze, musimy też pamiętać o tym, że każdy ziemski kościół jest organizacją, w której ogromną rolę odgrywają ludzie. Wszyscy ludzie, również Ci wybrani do pełnienia ważnych funkcji w kościele, parafii są osobami, które popełniają błędy i pomyłki. Ba! Wszyscy jesteśmy ułomni, wszyscy grzeszymy, wszyscy popełniamy małe lub duże pomyłki… Żaden, nawet najmądrzejszy człowiek nie jest doskonały; pastorzy, starsi (z całym szacunkiem dla obecnych i nieobecnych) - oni nie są doskonali, popełniają błędy, mylą się, grzeszą, bo są dokładnie takimi samymi ludźmi jak my.
Dlatego każdy, kto przyjmuje nauczanie swojego pastora, nauczyciela, guru bezmyślnie i bezkrytycznie; każdy, kto jest wiernym członkiem swojego wyznania bez autorefleksji, bez zastanowienia się, bez namysłu - tylko dlatego, że jego autorytet: ksiądz, matka, ojciec, ktokolwiek, kto jest w stanie narzucić mu swoją wolę, tak mu polecił - w sensie umysłowym dosłownie należy do swojego nauczyciela. Jest jego niewolnikiem, a nie uczniem. O takich ludziach Paweł pisze, że są niemowlakami wiary. Niemowlakami, które nie potrafią stanąć na własnych nogach.
Tymczasem istotą pytania o wiarę jest pytanie o moją przynależność do Boga, o obecność Ducha Świętego w każdym wymiarze mego życia. Dlatego należy pytać siebie samego nieustannie o to, czy Bóg jest dla mnie kimś najważniejszym, kimś, komu chcę się podobać, czy tylko osobą, o której myślę w trudnych dla siebie sytuacjach. Co z tego, że jestem posłuszna zwyczajom i tradycjom mojego Kościoła, jeśli jednocześnie nie potrafię dostrzec tego, jak powinnam się rozwijać zgodnie z wolą Boga? Powtarzam: pytajmy się stale każdy samego siebie: Kto jest dla mnie najważniejszą Osobą w moim życiu?
Ale to nie koniec, jest też drugi aspekt takiej sytuacji. Jeśli w pastorze, czy kimkolwiek innym widzę kogoś, kto ma zawsze rację, to takiej osobie robię krzywdę. Jeśli On lub Ona widzą wokół siebie tylko potakujące głowy, to łatwo jest popaść w samozachwyt. Uznać, że wszystko co mówi jest dobre, mądre, natchnione przez Boga. Gdy tak się stanie, taka osoba przestaje być uczniem Chrystusa, bo jej pycha i samozadowolenie nie pozwalają jej dostrzec swoich słabości czy pomyłek. Oczywiście nieprzyjmowanie odpowiedzialności za własne czyny, postępowanie, drogę do Boga jest proste, nie wymaga wysiłku, jednak scedowanie tak wielkiej odpowiedzialności na jednego czy kilku ludzi sprawia, że mogą się oni zaraz wypalić. Poczuć, że oddali już wszystko innym i nie mają nic więcej do dania. Co rodzi kolejne pytania: bo co się stanie z parafią, gdy całe życie parafialne opiera się tylko na nielicznych zaangażowanych. Co się stanie z taką parafią, gdy oni przestaną działać? Co zrobią wtedy Ci, którzy swoimi potrzebami zadusili swoich nauczycieli? Czy będą w stanie przejąć pałeczkę i wyznaczać kierunek, czy rozgoryczeni brakiem działalności parafialnej odejdą do innego zboru szukając kolejnego nauczyciela, na którym będą mogli bezgranicznie polegać?
Oczywiście to nie wszystkie niebezpieczeństwa; równie dobrze w imię krytycznego myślenia i podważania tego, co inni mówią sami możemy stać się własnymi nieomylnymi nauczycielami we własnych oczach. Nie przejmować się innymi, tylko uważać za prawdę objawioną nasze własne wymysły… Każdy z nas jest grzeszny, każdy może się pomylić, każdy może zacząć szukać skrótów biegnących nie tam, gdzie nas prowadzi Chrystus.
Przytoczyłam te wszystkie zagrożenia, żeby uświadomić nam, jak ważne jest, by każdy czuł się odpowiedzialny za naszą parafię, nasz zbór, i dlatego tak ważne jest, byśmy działali razem i byli prawdziwym Kościołem. Kościołem przez duże K – Kościołem, w którym mali ludzie podtrzymują siebie nawzajem, chcą sobie nawzajem pomagać, radzić…, tak jak głosi Pismo: „Jedni drugim brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusa”(Ga 6,2).
Bądźmy Kościołem, w którym niezależnie od pełnionej funkcji jesteśmy siostrami i braćmi – równymi wobec Boga. Razem możemy stanowić bożą budowlę, w której nawet najmniejsza cegiełka ma swoją wagę znaczenie, i każdy z nas powinien się zastanowić, w jaki sposób swoim postępowaniem przyczynia się do budowania, a w jakim do niszczenia bożego dzieła... Jeśli tylko będziemy potrafili działać z miłością, a nie podejrzliwością, to jest to możliwe. Pamiętajmy, że wszystko to jest możliwe, o ile tylko będziemy budować na właściwym fundamencie, tak jak czytamy w naszym tekście: Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego niż ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus. Czytamy również: Czy zaś ktoś buduje na tym fundamencie ze złota, srebra, szlachetnych kamieni, drewna, trawy, słomy – 3.13 dzieło każdego stanie się jawne. Dlatego na koniec mam prośbę - pomyślmy w cichej modlitwie: Jaki jest mój fundament, i co ja na nim buduję? Jak również: Czym dla mnie jest mój Kościół i parafia, co ja mogę zrobić, by były lepsze?
Amen!